wtorek, 13 stycznia 2015

Dlaczego filmik czy papierowa instrukcja to za mało?

Często słyszę, że takie spotkania z doradcą to jakaś fanaberia. Po co płacić za coś, czego można się nauczyć za darmo. Przecież są filmiki na YT, są dołączane do chust instrukcje, są fora i grupy amatorów chustonoszenia... Tyyyyyle wiedzy! I wszystko za free.

No tak. Tylko problem w tym, że internet wszystko przyjmie. Każdy może do niego wrzucić instruktażowy film. Każdy może oceniać wrzucane na różne grupy zdjęcia. I robić to dobrze lub pleść kompletne bzdury... Niestety nie mająca wiedzy czy doświadczenia osoba nie jest w stanie tego natłoku - często sprzecznych ze sobą - informacji zweryfikować.

Instrukcje i filmiki nie mają też jednej bardzo ważnej funkcji - feedbacku ;) Nie potwierdzą, że pozycja dziecka jest właściwa. Nie zauważą, że dziecko wierzga w chuście nogami, bo jedna poły chusty nie przebiegają od jednego do drugiego dołu podkolanowego. Nie powiedzą, czy wasze dociągnięcie to właśnie TAKIE DOCIĄGNIĘCIE, o jakie chodzi.

Zdarza się, że na konsultacje (szczególnie plecakowe) przychodzą rodzice już noszący swoje dzieci. W takich sytuacjach zawsze proszę, że pokazali jak dotychczas motali swoje pociechy. I zawsze poprawiamy to co w tych kieszonkach (bo najczęściej w kieszonkach się przecież nosi) jest nie tak, a dopiero potem przechodzimy do plecaka.

Przyznaję, sama pierwsze dziecko też uczyłam się nosić z instrukcji. Wiele dowiedziałam się na spotkaniach Klubu Kangura (m. in. tam polecono mi strasznie fajne i proste wiązanie 2x, które dziś jako doradca odradzam). O doradcach noszenia wtedy nawet nie słyszałam (zresztą w okolicy Rybnika 4 lata temu takowego nie było). Wydaje mi się, że nosiłam dość dobrze. Ale tylko w kieszonce. Na plecy wrzuciłam Hanię tylko w nosidle (dziś uważam, że zdecydowanie za wcześnie, mimo tego, że samodzielnie siadała i miała 10 miesięcy). Dziś wiem też, że wiele rzeczy mogłam zrobić inaczej/lepiej. M. in. dlatego przed urodzeniem Huberta zrobiłam kurs doradcy. Jego chciałam nosić naprawdę dobrze (a tego, że trafił mi się antychustowy egzemplarz dziecka komentować nie będę ;p).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz